piątek, 29 lipca 2016

Rozdział IX

Marinette stała przodem do pewnego wysokiego bruneta, który chyba właśnie zebrał się do rozpoczęcia rozmowy, gdy poczuła na swoim ramieniu rękę. Gwałtownie się odwróciła i ujrzała piękne, zielone tęczówki. Za raz potem wirowała w szerokich ramionach księcia na samym środku sali balowej. Nadal nie mogła uwierzyć w to co się przed chwilą stało. Sam Adrien Agreste, dziedzic tronu, zaprosił ją do tańca.. Dziewczyna po prostu rozpływała się ze szczęścia. Jednak o wiele wcześniej niż by chciała, przeszkodził im dźwięk jej kolczyków. Najwyraźniej Tikki szybko zgłodniała. Dziewczyna musiała przeprosić księcia i szybko uciekła w kierunku zaplecza. Chłopak nie mógł nawet nic zrobić aby ją zatrzymać.. Tam przemieniła się z powrotem w cichą, szarą myszkę, Marinette. Odziana w szarą, służebną sukienkę udała się do kuchni, aby zdobyć kilka ciasteczek dla jej małej przyjaciółki. Ponownie przekroczyła próg pokoju i dyskretnie podkradła się do tac z deserami. Szybko wzięła dwa ciasteczka i włożyła je do kieszeni. Aby nie wyróżniała się z tłumu wzięła jedną z zapełnionych tac i wyszła na salę, aby zamienić ją z pustą. Kiedy odłożyła na kupkę do zmywania, piękny, srebrny przedmiot, rozejrzała się po pomieszczeniu. Dopiero teraz zauważyła, że jest to dość duże pomieszczenie, wypełnione wieloma półkami, na których stałe liczne przetwory i przyprawy. A więc było to dopiero „przestrzeń robocze” przed prawdziwą kuchnią. Jednak mimo wszystko panował tutaj wielki gwar. Ciągle ktoś musiał się przekrzykiwać przez tumany głosów, ogłaszając coraz to ważniejsze informacje. Po woli przypominały jej się sceny z dzieciństwa.. Skierowała swoje kroki na drugą stronę pokoju, gdzie o dziwo wisiało kilka obrazów. Jednakże nie wiedziała co dokładnie przedstawiają. Na jednym z nich namalowana była młoda szatynka trzymająca na rękach grubą, okrytą w skórę księgę. Jej włosy rozwiane były przez wiatr, a jej niebieskie oczy wpatrywały się w przestrzeń przed nią. Niestety tytuł zamazał się. Tuż obok wisiał portret mężczyzny, z małą, kozią bródką. Blondyn trzymał przed sobą, w uroczystym geście, szpadę. Srebrny przedmiot wydawał się taki prawdziwy.. Podpis autora na obu obrazach był taki sam, jednak na tyle nieczytelny, że dziewczyna nie mogła nic z niego odszyfrować. Zresztą nie zdziwiłaby się, gdyby było to zagraniczne nazwisko, w ogóle nie znanego jej artysty. Zrobiła krok w tył, aby mieć lepszą perspektywę do oglądania dzieł sztuki, gdy nagle poczuła, że wpadła na kogoś. Przeklinając się w duchu, aby nie była to po raz kolejny gniewna blondynka, gwałtownie się odwróciła. Ujrzała starszą panią, która wpatrywała się w nią z wielkim zdziwieniem wymalowanym w jej oczach
- Bardzo przepraszam, czy pani nic się nie sta.. - kobieta uciszyła Marinette ruchem dłoni i pokazała, że ma iść za nią.
Lekko zszokowana dziewczyna ruszyła za kobietą, aż dotarły do jednego z licznych, drewnianych drzwi, które ewidentnie prowadziły na zaplecze. Starsza kobieta pchnęła je delikatnie i weszła do środka. Córka piekarza zrobiła to samo. Znalazły się w małym, lecz przytulnym pomieszczeniu. Kobieta usiadła na fotelu, a dziewczyna naprzeciwko niej. Marinette zauważyła, że w pokoiku znajduje się więcej obrazów namalowanych tym samą kreską co wcześniej. W dodatku one również przedstawiały dość dziwne sytuacje..
- Dziecko, co cię tu sprowadza. Nie widziałam cię w naszej gwardii.. – nie dała jednak odpowiedzieć Marinette – Ach, rozumiem – teraz skierowała swój wzrok na fioletowe tęczówki dziewczyny – Nadajesz się idealnie. Za dwa dni, król urządza nabór do służby. Musisz się tam pojawić. Inaczej twoje przeznaczenie się nie spełni.
I nie mówiąc nic więcej, po prostu wyszła, zostawiając oszołomioną Marinette w pokoju. Dziewczyna impulsywnie wybiegła, aby móc zadać kobiecie jeszcze kilka pytań, lecz ona rozpłynęła się w powietrzu. Nie mogła jej nigdzie dosięgnąć wzrokiem. Nie mogła nic zrobić, jak przemienić się w Biedronkę i rozmyślając, udać się z powrotem na parkiet, aby pilnować dalej księcia Adriena.

Rozdział VIII

Adrien szukał w tłumie córkę piekarza. Na szczęście nie musiał długo czekać. Już po paru minutach ujrzał przecudne fiołkowe tęczówki. Ich spojrzenia się spotkały. Chłopak szybko się zorientował, że dziewczyna chce przed nim uciec, więc przyśpieszył kroku. Kiedy pochylał się już nad nią, zdał sobie sprawę, że nie zna jej imienia.
- Co taka piękna panna ja ty, moja pani, robi na tym balu całkiem sama?
Ona jednak zignorowała pytanie i ruszyła przed siebie. Najwyraźniej chciała jak najszybciej zgubić Adriena. Jednak on jej na to nie pozwolił. Złapał ją za delikatny nadgarstek. Podziałało. Posiadaczka pięknych tęczówek odwróciła się. Za raz po tym chłopak przyciągnął ją bliżej siebie. Stali tak wpatrzeni w siebie przez chwilę, lecz ona wyrwała się z uścisku i uciekła. Adrien stał w miejscu i wpatrywał się w miejsce gdzie zniknęła piękna dziewczyna. Czy ona właśnie go odrzuciła? Pewnie jej serce jest już zajęte przez innego chłopaka. Dziedzic tronu nie miał z nim najmniejszych szans. To prawda, że jest księciem, mieszka na królewskim dworze, lecz chciał aby ona zakochała się w normalnym nim, bez żadnych przywilejów, wyższości majątkowej. Odwrócił się i spojrzał w kierunku jego ojca. Najwyraźniej zauważył jego zniknięcie i teraz obwinia Nathalie. Biedna dziewczyna. Król codziennie tylko na nią krzyczy, nigdy nie pochwalił za dobrze wykonane zadanie.. Chłopak nie zdziwiłby się, gdyby kobieta odeszła po zniknięciu jego matki. Ale jednak została. Adrien zawsze się zastanawiał ile razy dziennie wypomina sobie swoją decyzję. Jego ojciec się zmienił. Stał się bardziej oschły i władczy.. Ale wciąż go kocha. Chyba powinien się z powrotem przemienić, bo zaraz zwolni Nathalie ze swojej posady. Udał się w kierunku jednego z licznych zaułków w zamku. Za raz potem stał tam w swojej normalnej postaci. Schował marudzącego o ser Plagga do kieszeni i udał się w kierunku podwyższenia. Asystentka królewska zauważyła go od razu, kiedy przekroczył próg sali. Uspokoiła jego ojca i czekała aż dotrze do miejsca w którym aktualnie się znajdywali.
- Paniczu, gdzieś ty był? – spytała jak był już w zasięgu jej głosu – Bardzo się o pana martwiliśmy.
- Zrobiło mi się duszno, więc postanowiłem się przejść.
Jednak wzrok jego ojca wyrażał tylko zdenerwowanie. Zresztą jak zwykle. Przywołał do siebie dziewczynę w pomarańczowej sukni i podszedł razem z nią do syna.
- Adrienie, poznaj panną Lilę, księżniczkę Włoch.
Dziewczyna się skłoniła, a sztuczny uśmiech wkradł się na twarz chłopaka. Nie mógł od razu pokazać ojcu, że nie chcę jej poślubić. Wpadł w szał, a dla wszystkich mieszkańców Paryża, byłby to pamiętny dzień.. Dlatego ucałował rękę nieznanej i zaprosił ją do tańca. Uradowana dziewczyna zgodziła się, a już za chwilę zniknęli w tłumie tańczących par. Całe to zajście obserwowała Chloé, wlepiając swój nienawistny wzrok w plecy księżniczki. Postanowiła przeszkodzić „młodej parze”. Przecież Adrien miał być tylko jej! Pewnym krokiem wkroczyła na parkiet. Nie było trudno ich znaleźć. Wszyscy balowicze przystawali, aby na nich popatrzeć. Stanęła tuż przy nich i czekała, aż zwrócą na nią uwagę.
- Paniczu Adrienie, pan woła Cię do siebie. :Podobnież jest to jakaś bardzo ważna sprawa.
Chłopak popędził w stronę tronu zostawiając zdezorientowaną Lilę na samym środku sali. Jednak za chwilę znalazł się śmiałek, który kontynuował taniec wraz z księżniczką. Tymczasem Chloé podążała za Adrienem, zmierzającym w stronę podwyższenia na końcu sali. Jednakże, kiedy tylko się tam pojawił, jego ojca tam nie było. Postanowił jednak zostać tam jeszcze chwilę. Teraz miał idealny wgląd na cały parkiet. Wzrokiem szukał pięknych, fioletowych tęczówek. Aż wreszcie je ujrzał. Dziewczyna stała pod jedną z kolumn, wpatrując się w tłum kłębiący się tuż przed nią. Przybrała poważną minę i ilustrowała wszystkich bawiących się mieszkańców królestwa. Czyżby w trakcie jego nieobecności stało się coś ważnego? Czy on coś przegapił? Mimo wszystko postanowił przedrzeć się w stronę dziewczyny. Musiał tylko ominąć Lilę i Chloé..

Rozdział VII

Dziewczyna spojrzała w kierunku podwyższenia na którym powinien stać książę Adrien. Jednak go tam nie było. Spanikowała. Miała go chronić. Zawiodła. Władca Francji krzyczał coś na jego opiekunkę, król Włoch szukał go wzrokiem w tłumie, a księżniczka wydawała się zaskoczona nagłym zniknięciem chłopaka. Za pewnie po raz pierwszy się z czymś takim spotkała. Tym razem Marinette utkwiła wzrok w wysokim blondynie, odzianym w czerń, który zdawał się iść właśnie w jej stronę. Skarciła go wzrokiem. Nie wiedziała jednak, że mężczyzna, którego właśnie skreśliła, był jej ukochanym dziedzicem tronu. Próbowała uciec przed jego wzrokiem, jednak on zbliżał się do dziewczyny z zadziwiającą prędkością. Już za raz pochylał się nad jej drobną osóbką.
- Co taka piękna panna ja ty, moja pani, robi na tym balu całkiem sama?
Marinette zignorowała jednak pytanie i ruszyła przed siebie. Chciała jak najszybciej zgubić chłopaka, który się do niej przyczepił. Nie mogła jednak iść za daleko, ponieważ zatrzymał ją uścisk na jej nadgarstku. Gwałtownie odwróciła się, a jej wzrok napotkał piękne, zielone tęczówki. Miała wrażenie, że skądś je już zna.. Chłopak przyciągnął ją bliżej siebie. Nagle usłyszała ciche pikanie. To na pewno zmęczona Tikki, chciała jej dać znak, przed ponowną przemianą. Wyrwała się z uścisku chłopaka i uciekła w pobliże nieznanego jej zamkowego korytarzu. Skryła się za zakrętem i już za chwilę stała tam jako zwykła Marinette. Zacisnęła mocnej chustę na jej głowie i postanowiła wtopić się w tłum licznych służących, które wnosiły i wynosiły jedzenie z sali balowej. Wzięła jedną z pustych tac i udając się za dziewczyną w szarej sukience znalazła się w zamkowej kuchni. Tam szybko odnalazła kilka ciastek dla Tikki. Ostrożnie wsunęła je za chustkę i już miała wracać, kiedy niespodziewanie wpadła na blondynkę, oblewając ją napojem, który ona niosła w ręce.
- Jak ty chodzisz!? - w głosie dziewczyny było słychać czystą nienawiść – Jeszcze raz się to powtórzy, a obiecuję, że dopilnuję, abyś straciła pracę.
Gniewnym krokiem odeszła od zdezorientowanej Marinette. Córka piekarza rozejrzała się dookoła. Wszystkie pozostałe dziewczyny, które aktualnie znajdywały się w pomieszczeniu wpatrywały się w nią. Nic dziwnego. Wyglądem zupełnie różniła się od nich. Służące miały na sobie szare, proste suknie do kolan, obwiązane białą wstążką, a ona? Stała tam w beżu i z brązową chustą na głowie. Nagle jedna z nich wskazała jej ręką drzwi, znajdujące się na drugim końcu dali. Marinette niepewnym krokiem podążyła we wskazanym kierunku. Delikatnie otworzyła wielkie, drewniane drzwi, a jej oczom ukazała się szatnia dla służby. Szybko przebrała się w szarą sukienkę. Sprawdziła, czy nikt jej nie podgląda, wypuściła swoją małą przyjaciółkę. Istotka ucieszona chwilą swobody, wywinęła kilka fikołków w powietrzu. Dopiero potem zauważyła smutny wyraz twarzy swojej właścicielki. Przystanęła i zawisła na wysokości jej oczu, z których spływały lekkie łzy.
- Mari, co się stało? – zatroskała się.
Dziewczyna jednak nie odpowiedziała. Kwami dopiero potem zauważyła, że patrzy na obraz wiszący tuż przed nią. Przedstawiał on portret rodziny królewskiej z przed kilkudziesięciu lat. Na samym środku stała uśmiechnięta królowa, która zawsze wnosiła do królestwa promienie słońca. Była wszędzie, doskonale rozumiała potrzeby zwykłych mieszczan. Uwielbiała zwiedzać wąskie uliczki Paryża. Wiele razy odwiedzała piekarnię rodziców. Była cudowną osobą, która obróciła życie Marinette o sto osiemdziesiąt stopni. Lecz od kiedy odeszła, nad miasto nadciągnęły ciemne, burzowe chmury. Nic już nie było jak dawnej.. Marinette otrząsnęła się ze swoich wspomnień. Udało jej się zdobyć na kilka cichych słów.
- Tikki, kropkuj.
Natychmiast ruszyła w kierunku sali balowej. W chwili, kiedy ona wspominała sobie królestwo za czasów rządów królowej, książę Adrien mógł być w niebezpieczeństwie, a ona musiała go ochronić. Na szczęście, gdy tylko wróciła na przyjęcie zauważyła go stojącego przy pustym już tronie. Odetchnęła z ulgą. Od teraz już go na pewno nie spuści z oczu.