piątek, 16 września 2016

Rozdział XXV

Minął już tydzień od kiedy Marinette dostała się do zamkowej służby. W ciągu tych siedmiu dni zacisnęła więzy z Cassidy i Elizabeth. Do tej pory jednak nadal nie usłyszała aby ta druga odezwała się słowem. Ich przełożona, jak się później dowiedziała, Gerta, ostatnio stwierdziła, że robimy powolne postępy. Dziewczyna nie wiedziała o co chodziło kobiecie. Z każdym dniem ją coraz bardziej zaskakiwała. Mimo wszystko ucieszyła się na jej miłe słowa. Wkroczyła właśnie na teren zamkowy, kiedy zauważyła dwie postacie w cieniu wierzy. Nie zdążyła im się dokładnie przyjrzeć, kiedy jedna z nich cicho szepnęła. Córka piekarza była na tyle blisko, że wszystko usłyszała.
- Marinette, szybko!
Nastolatka podbiegła do muru z cegły i w raz z koleżankami ze służby, przysługiwała się rozmowie.
- Witaj w murach zamku - były pewne, że to głos Nathalie - od dzisiaj będziesz się zajmował pewnym ogrodem. Tak, tylko jednym. Zaprowadzi Cię do niego Bertram, nasz inny ogrodnik - teraz głos zdawał.się oddalać.
W końcu dziewczyny usłyszały kroki pochodzące z głównej bramy. Szybko odsunęły się od muru i stanęły uśmiechnięte na żwirowej drodze. Wkrótce im oczom ukazała się służąca króla oraz dość młody brunet. Dziewczyny wiedziały, że kobieta wkrótce je zauważyć, więc z wymalowanym spokojem na twarzach minęły nowego służącego. Weszły do środka i skierowały się w kierunku "pokoju wspólnego". Dopiero kiedy pokonały znaczącą odległość i miały pewność, że nikt ich nie słyszy w ogrodzie, na ich twarzach zagościł uśmiech.
- Coś czuję, że pewna osoba się zadurzyła.. - odparła Cassidy szturchając nie obecną myślami Elizabeth.
Teraz nie było wyboru. Dziewczyna musiała odpowiedzieć. Czyżby dzisiaj był dzień, kiedy granatowłosa usłyszy jej głos? Brązowe oczy spojrzały z nienawiścią na uśmiechniętą twarz koleżanki.
- Cassi, daruj sobie. Na pewno nie jest mną zainteresowany - powiedziała spokojnym tonem.
Weszły do środka, szybko się przebrały i odszukały w gabinecie dzisiejszą listę rzeczy do zrobienia.
- Posprzątanie w pokoju księcia? Robi się coraz bardziej gorąco - z twarzy Cassidy nie schodził zadziorny uśmieszek.
Tym razem to Marinette się zarumieniła. Wiedziała, że dziewczyna ma nią na myśli. Nie zadurzyła się w księciu Adrienie.. A może? Nie, to niedorzeczne. Jak można się zakochać w dziedzińcu tronu? Przyszłym mężu Księżniczki Włoch? To ona nie ma szans. Pogodziła się z tym już dawno. Zamilkła i zabierają potrzebne rzeczy, ruszyła pierwsza w kierunku pokoju, którego miały wysprzątać. Kiedy tylko przekroczyła próg, zastygła w bezruchu. Najwyraźniej do chłopaka nie doszła wiadomość o przybyciu służących. Patrzył się za okno, bez koszuli. Musiały za interweniować koleżanki granatowłosej. Przecież ona nigdy się nie odezwie!
- Em, przepraszam, ale przyszłyśmy posprzątać - odezwała się Elizabeth. Czyżby przekroczyła wewnętrzną barierę?
Książę dopiero teraz je zauważył. Speszył się i szybko ubrał. Przeczesał dłonią złote włosy.
- To ja was przepraszam. Zupełnie o tym zapomniałem - odpowiedział mijając je.
Kiedy podszedł już do progu, odwrócił się i rzucił wzrok na służki. Zniknął za drzwiami. Marinette wypuściła powietrze z ust. Czyżby wstrzymywała przez cały czas powietrze? Szybko odrzuciła niepokojące jej myśli i rozejrzał się po pokoju. Musiała przyznać, że pracowała w zamku od paru dni, ale nie widziała jeszcze tak pięknie wystrojonej komnaty. W promieniach słonecznych, błyszczały złote detale. Jednak nie było ich zbyt wiele. Wnętrze było delikatne, bez przepychu. Na jednej ze ścian wisiał wielki obraz przedstawiający rodzinę królewską za dawnych lat. Dziewczyna nie miała jednak czasu na dokładne przyjrzenie się szczegółów. Przecież nie wysprząta się sam! Zauważyła, że Cassidy zajęła się oknami, a Elizabeth łazienką. Najwyraźniej specjalnie zostawiły jej łóżko.. Co za wyrodne przyjaciółki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz