wtorek, 20 września 2016

Rozdział XXVI

Piękny dzień zawitał Adriena, kiedy wychylał się przez okno spoglądając w niebo. Dzisiaj powinien przyjść pewien Brandon, nowy ogrodnik opiekujący się ogrodem jego matki. Był taki szczęśliwy, że ktoś zajmie się już dzikimi różami oraz śnieżnobiałą ławeczką. Nie mógł patrzeć jak kawałek parku popada w ruinę. Po prostu nie mógł. Z jego rozmyśleń wyrwał go malutki, żółciutki ptaszek, który przysiadł na jego dłoni. Przypatrywał mu się swoimi malutkimi czarnymi paciorkami. Mógł by przysiąść, że książę widział w nich współczucie i smutek.. Ale jakim prawem? Nie dana mu była jednak odpowiedź, ponieważ źródło jego zainteresowania, odleciało. Patrzył jeszcze lekko zdezorientowanym wzrokiem w stronę gdzie zniknęło zwierzątko. Oparł się o framugę okna i spoglądał na ogrody. Ten widok zawsze go uspokajał i dodawał sił. Wpatrując się w zielony park nie usłyszał kiedy do pokoju wzeszła Nathalie. Podskoczył, kiedy usłyszał jej obojętny głos.
- Adrienie, powinieneś już dawno być na dole na śniadaniu. Jak jeszcze się pośpieszysz, może zdążysz, zanim służące zabiorą wszystko ze stołu. I proszę. Ubierz coś stosownego.
Książę dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nadal jest w piżamie. Uśmiechnął się lekko do okularnicy.
- Oczywiście. Bardzo dziękuję – odpowiedział.
Kobieta spoglądając na niego nieobecnym wzrokiem wyszła, zamykając starannie drzwi do komnaty. Chłopak odetchnął z ulgą i udał się do swojej garderoby w poszukiwaniu odpowiedniego stroju. Szybko się przebrał, jednak kiedy już zamierzał wciągnąć na siebie białą koszulę, drzwi do pokoju otworzyły się. Pojawiły się w nich trzy przyjaciółki, niedawno zatrudnione służące. Na ich twarze wdarło się zaskoczenie. Adrien jednak ich nie zauważył, nadal patrząc za okno.
- Em, przepraszam, ale przyszłyśmy posprzątać - odezwała się Elizabeth jak najbardziej delikatnie potrafiła.
Speszony dziedzic tronu szybko się ubrał i przeczesał dłonią swoje złote włosy.
- To ja was przepraszam. Zupełnie o tym zapomniałem - odpowiedział mijając je. 
Kiedy podszedł już do progu, odwrócił się i rzucił wzrok na służki. Zniknął za drzwiami i udał się na spóźnione śniadanie. Miał szczęście, ponieważ kiedy dotarł do okrągłego stołu, nakrycie nadal tam stało. Usiadł na swoim miejscu i nie pośpiesznie jadł śniadanie. Zamkowe pracownice zauważyły go, więc nie chciały mu w tym przeszkadzać. Zjadł więc posiłek w spokoju i ciszy.. Jednak błogi stan przerwały kroki na korytarzu. Za raz potem w pokoju pojawił się Nino. Chłopak odetchnął z ulgą. Myślał, że to Nathalie z rozkazem od ojca.. Tymczasem młody paź podszedł bliżej i usiadł obok przyjaciela. Niby on był jego podwładnym, jednak darzyli się lekko głębszym uczuciem. Mogli na sobie polegać. Bezgranicznie. Dlatego teraz wpatrywali się w siebie w milczeniu.. Ciemnoskóry doskonale wiedział co teraz przeżywa jego kolega. Ból. Nie fizyczny, jednak psychiczny. Ten którego tak trudno się pozbyć.. Z każdym dniem zostawia po sobie coraz większe ślady. Wszystko przez nieprzemyślane decyzje jego ojca. Nie zauważał jak go z każdym dniem coraz bardziej rani.. Od czasu zaginięcia królowej. Wtedy  król stał się zimny i nie czuły.. 
- Ej, Nino, wszystko dobrze? – spytał się troskliwe Adrien.
Zauważył, że chłopak jest w innym świecie.. Czyżby był.. Nie, nie możliwe. A jednak. Jest zakochany! Przyglądał się przez chwilę jego tęczówką. Teraz ma pewność. Jego najlepszy przyjaciel się zadurzył! Teraz tylko musi się dowiedzieć w kim.
- Odpowiesz mi coś? – książę próbował ukryć śmiech, jednak to nie do końca mu się udawało.
W końcu roześmiał się, kiedy zobaczył zdezorientowaną minę przyjaciela. Był mu jak brat, ale nie mógł zachować powagi. Naprawdę nie mógł. Była to jedna z nielicznych chwil d kilku lat, kiedy zapomniał o bólu. Całkowicie zniknął. Na rzecz jego najlepszego przyjaciela. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz