sobota, 24 września 2016

Rozdział XXVII


Zbliżało się już południe, a służące nadal sprzątały ten jeden pokój. Nie był jakoś bardzo zabrudzony.. Jednak naprawdę wielki. W niektórych kontach znalazły małe pajęczyny, najwyraźniej pająki czuły, że małymi krokami zbliża się zima. W zamęcie pracy, nie zauważyły, że niska, dość drobna postać oparła się o framugę drzwi i im się przygląda. W końcu wyraźnie z siebie zadowolona, zostawiła mały skrawek pergaminu na drzwiach. Tymczasem dziewczyny wspólnie wybrały się na wyprawę sprzątającą do garderoby księcia. Kiedy tylko przekroczyły pięknie zdobiony próg, ich oczom ukazała się wielka przestrzeń. Nowy pokój w którym się znalazły otaczały wysokie meble pełne przeróżnych półek i szuflad. Dziewczyny jednak nie załamały się na pierwszą myśl. Przerabiały już trudniejsze rzeczy. Zabrały się do swojej pracy z zapałem. Przecież im wcześniej skończą, tym szybciej wrócą do swych domów. Ta myśl dodawała im wiele sił. Tak więc wkrótce, lekko zasapane i wycieńczone wyszły z już wysprzątanego pomieszczenia do głównej komnaty. Usiadły na podłodze, ponieważ bały się dotykać mebli dziedzica tronu, i zarządziły przerwę.
- Co nam jeszcze zostało – spytała znużona Marinete.
- Z tego co pamiętam, to tamta ściana – odpowiedziała Cassidy pokazując zapewne białą ścianę, całą zabudowaną w regałach na książki.
- Na szczęście już kończymy.. Powoli mam dość – odpowiedziała córka piekarza.
Elizabeth nadal milczała. Dziewczyna nie rozumiała, dlaczego brunetka tak mało mówi.. Jest pewna, że nie jest niemową, ponieważ odezwała się dzisiaj rano.. Jednak dziwne zachowanie nastolatki ciągle ją intrygowało. Mimo tego, że nie nawiązały rozmowy, wiedziała o niej bardzo dużo rzeczy.. Dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę.. Jednak z rozmyśleń wyrwały ją przyjaciółki, które powoli podnosiły się z podłogi, aby dokończyć dzisiejsze sprzątanie. Podeszły do wielkiego regału. Po okładkach książek doskonale było widać z których korzystał książę. Przede wszystkim, po mniejszej ilości kurzu. Jednak jedna z nich była wyjątkowa. Brązowa okładka wyglądała na mocno zniszczoną, a rogi zaczynały się odbarwiać. Zaciekawiona dziewczyna przerwała pracę i chwyciła do ręki księgę. Nie miała tytułu, jednak okładka była bardzo ładnie ozdobiona kwiatowymi motywami, tworzącymi ramkę. No przynajmniej kiedyś była. Z pięknych zdobień pozostał tylko zarys, umożliwiający wyobrażenie sobie starej świetlności książki. Delikatnie przewróciła pierwszą stronę, jednak nadal nie dowiedziała się jaki miała tytuł. Zatrzymała się na pierwszej, zapisanej karcie. Jednak nie do końca zapisanej.. Za rysowanej. Znajdowały się na niej szkice ciekawych postaci.. Nie mogła się jednak temu dokładniej przyjrzeć, ponieważ koleżanki zauważyły jej chwilowa nieobecność duchową. Szybko zamknęła książkę i odłożyła ją na miejsce. Postanowiła wrócić do tego miejsca później.. Otrzepała więc ściereczkę i zajęła się czyszczeniem pozostałej kolekcji księcia. Po paru minutach, wraz z pozostałymi służkami, odeszły parę kroków do tyłu, aby przyjrzeć się efektom swojej pracy. Na żadnej z książek nie pozostało nawet gram kurzu. Zadowolone, spakowały wszystkie swoje przyrządy i udały się w kierunku wyjścia. Jednak zatrzymały się gwałtownie przy drzwiach, ponieważ zauważyły mały kawałek papirusu. Była to wiadomość, od ich przyłożonej. Wzywała ich po skończonej pracy do swojego gabinetu. Marinette wykorzystała chwilę nieuwagi swoich koleżanek i wyjęła interesującą ją książkę z regału. Schowała do swojego kosza i przyśpieszyła kroku, aby dorównać dwóm brunetkom. Po przekroczeniu schodów, udały się do pokoju wspólnego, aby zostawić ciążące im detergenty.  Kiedy przebrały się w swoje cywilne suknie, ze spuszczonymi głowami weszły do gabinetu Gertry. Przekroczyły próg i usiadły naprzeciwko starszej kobiety.
- Robicie coraz większe postępy. Jutro czeka was w pewnym stopniu test, który ukarze, czy potraficie współpracować. Mam nadzieję, że wytrwałyście dzisiejszy dzień. Nie powiem, był dość trudny. Miłego dnia i do zobaczenia!
Tymi słowami dała znać, że dziewczyny mogą wracać do swych domów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz